WASZE HISTORIE

Leń i gamoń jakich mało – opowieść o Paco

Mam 26 lat a moja historia z adoptowanym psem zaczęła się już, kiedy chodziłam do zerówki. Pamiętam, że zawsze marzył mi się pies. Nie ważne jaki – mały, duży, rudy, czarny, bez ucha czy łapy – miał być i już.

Zatruwałam mamie życie, płacząc codziennie w drodze do domu z przedszkola i wpadając w histerię, gdy widziałam koleżanki czy sąsiadki, kiedy dumnie chodziły dookoła bloku ze swoimi pupilami.

W końcu mama pękła, zabrała mnie do Gdyńskiego Ciapkowa. Ale to nie był najlepszy pomysł. Chciałam każdego psa, dwa, trzy, osiem, wszystkie!

PACO

Wróciłyśmy do domu bez przyjaciela…

Płakałam jak bóbr. Utkwiła mi w pamięci czarna suczka, podobna do pudla. Jakie było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia po powrocie z przedszkola zobaczyłam szczupłą, lekko przestraszoną sunie w kolorze kawa=y z mlekiem.

To był ten sam pies, tyle że wykąpany!

Zwariowałam! Całowałam, tuliłam, szczotkowałam, wyprowadzałam i dokarmiałam pod stołem przez prawie 15 lat.

Sara odeszła w ciągu kilku dni, okazało się że ma paskudne guzy na jajnikach i nasz Doktor bał się podjąć operacji i leczenia w jej wieku. Mama podjęła za mnie t trudną decyzje. Pozwoliła jej odejść godnie, skracając cierpienie.

Nie będę pisać jak bardzo bolało, bo do dziś płacze jak głupia.

To była najmądrzejsza i najbardziej wierna istota z jaką miałam do czynienia. Nie mogłam zdecydować się na kolejnego psa. Walka z samą sobą trwała dwa lata. Biłam się z myślami czy adoptować psa, czy pokocham go tak samo bardzo, czy nadal jestem odpowiedzialną osoba i sobie poradzę.

PACO

W wakacje 2012 r zorganizowałam w salonie fryzjerskim mamy zbiórkę karmy dla zwierząt z Ciapkowa. Jak wszyscy wiemy, wakacje są trudnym okresem dla schronisk – gorąc i przepełnienie boksów nie ułatwia pracy wolontariuszom a ciagle wzrastająca liczba podopiecznych wiąże się z większymi kosztami.

Przyszedł sierpień, zapakowałyśmy auto po sufit i pojechałyśmy. Obiecałam sobie, że będę twarda. Pękłam… Zobaczyłam wśród dziko biegających szczeniaków małego, czarnego smroda, który siedział w kącie wybiegu ze zwieszonym łebkiem i dawał się taranować innym maluchom.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Czarny chudy gamoń z białym krawatem, klapnięte uszka i smutne oczy. Wzięłam go na ręce i jesteśmy razem do dziś. Paco, schroniskowy Kanar, to zupełne przeciwieństwo naszej poprzedniej suni.

Leń i gamoń jakich mało. Reaguje na wszystko, tylko nie na swoje imię, chodzi własnymi ścieżkami i nienawidzi kiedy wącham mu uszy. Ale wie, kiedy jestem smutna, przychodzi mnie wtedy polizać po kolanie.

PACO

Zawsze rano pakuje się do łazienki i żąda czułości. Chrapie i puszcza najgorsze na świecie bąki, ale gdyby nie on, moja empatia miałaby poziom 0, nie byłabym odpowiedzialnym człowiekiem, nie wiedziałabym co to znaczy kochać bezinteresownie.

Jesteśmy razem 6 lat i dalej się kłócimy się o to, kto śpi od ściany.

Przesyłam zdjęcie mojego paprocha kilka dni po adopcji i aktualny portret.


Autorka tekstu: Marta Kulig


Po więcej historii adopcji zajrzyjcie TUTAJ.


Pokaż wiecej

Marta Adaśko

Absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Prywatnie szczęśliwa właścicielka Neli, najpiękniejszej na świecie suczki w typie owczarka niemieckiego. Od dziecka cierpi na nieuleczalną miłość do zwierzaków.

Powiązanie artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button