WASZE HISTORIE

Nie musisz być superbohaterem, aby ocalić czyjeś życie!

Od zawsze uwielbiałam zwierzęta, a szczególnie psy. Kochałam i kocham je za to, że oddają się człowiekowi całym sercem. Psiak nigdy Cię nie skrzywdzi. Będzie wspierał w smutkach, dzielił z Tobą radość. Ludzie zawodzą, po latach przyjaźni wbijają nóż w plecy. A pies…? Pies sprawia przykrość tylko wtedy, gdy umiera…

Moja przygoda z wolontariatem w fundacji dla zwierząt zaczęła się w listopadzie 2014, a od tego czasu wydarzyło się bardzo dużo. Nie zawsze było łatwo. Często było bardzo ciężko. Chociaż zawsze mówię o opiece nad tymi psiakami z wielką radością i entuzjazmem. Zwykle ludzie myślą, że wolontariusz nigdy nie przeżywa gorszych chwil, że chodzi sobie na spacerki z beztroskimi psiakami, które z radością hasają po łące. Dzisiejszy wpis poświęcę smutniejszej rzeczywistości, dotyczącej psich seniorów.

Bardzo często do fundacji trafiają emeryci. To są jedne z najsmutniejszych chwil, kiedy widzisz psa, który przez lata był ulubieńcem rodziny, nagle staje się bezdomny. Dlaczego? A dlatego, że właściciele uznają go za zbędny balast. Przecież to nie do pomyślenia – zajmować się psem! Co z tego, że miał dom 13 lat, że bawił się z moimi dziećmi. Przecież to tylko zwierzę.

Wiecie co się wtedy się dzieje? Taki psiak zaniedbany, smutny, i kompletnie załamany trafia do nas. Przerażony, bo trafił do zupełnie nowego miejsca, w którym nie widzi ukochanych ludzi. Wystraszony całą sytuacją, zdezorientowany. Zostaje zaprowadzony do pomieszczenia, w którym cały czas czuwa przy drzwiach. Siedzi tam wyczekując swoich najdroższych właścicieli. Ale oni nie przychodzą… Człowieku, dlaczego tak robisz? Skazujesz swojego wieloletniego przyjaciela, który życie by za Ciebie oddał bez najmniejszego wahania, na śmierć z piętnem: bezdomny. Bo przecież prawie nikt nie chce adoptować psich staruszków…
v2

My, wolontariusze dwoimy się i troimy. Jeździmy do najlepszych weterynarzy, aby podarować choć odrobinę więcej życia, które jest tak drogie… Szukamy po mysich dziurach choć najmniejszej szansy na dom. Niestety w większości przypadków nie znajdujemy domku dla tych przytulaków w jesieni życia. Ale kiedy w końcu psiak przyzwyczai się do nowej rzeczywistości – czerpie z życia pełną piersią. Już nie czeka na swoich „właścicieli”, a wolontariuszy. Bo wolontariusz, to gwarant przytulania, buziaków, zabaw, spacerków (ale niezbyt długich, coby emeryt nam się nie zasapał!).

Nagle pewnego dnia serce wolontariusza pęka. Telefon z hotelu. Psi senior nie żyje. Niespodziewanie i po cichu. Po prostu poszedł spać jednego dnia, a drugiego już się nie obudził. Wtedy rozpacz miesza się z nieuzasadnioną złością do samego siebie. Zaczynasz myśleć, czego zrobiłeś za mało, że ten słodki, kochany psiak musiał umrzeć w samotności. Ale to wszystko bzdury, bo podświadomość mówi: zrobiłeś przecież wszystko… Poruszyłeś dla niego niebo i ziemię. Nic więcej już się nie dało, choć chciałbyś z całych sił. A na śmierć psa nigdy nie możesz się przygotować, nie ma na nią odpowiedniego czasu.

Boli. Będzie bolało.

Apeluję do Ciebie – nie porzucaj swojego psa. Kochaj go. Tak jak on Ciebie – na dobre i na złe. Na zawsze. Nie bój się adoptować staruszka, podaruj mu same szczęśliwe dni. Tak, by liście zbyt szybko nie spadły z drzew w jego jesieni życia…

#StarszyNieZnaczyGorszy

v1Na fotografiach znajdują się psiaki z Fundacji Dar Serca Dla Zwierząt. Posiadają dwie wspólne cechy: wiek oraz to, że szukały/szukają domków będąc pod opieką tej samej fundacji.

Na pierwszym ze zdjęć widzimy Markusa, staruszka który trafił pod opiekę fundacji w wieku 14 lat i… nadal czeka na dom. Jak prawie każdy psi emeryt, niesie on za sobą ciężki bagaż doświadczeń. Markus wziął się na poboczu znikąd. Wolontariusze zastali go w tragicznym stanie – leżał bezwładnie, a po jego ciele chodziły muchy. Musiał zostać przeniesiony na kocu przez trzy osoby i tak rozpoczęła się jego walka o życie. Mieszka obecnie w hoteliku pod Krakowem.

Drugie zdjęcie przedstawia Bunię. Spędziła ona w fundacji prawie 3 lata. Niestety przegrała walkę z czasem i odeszła od nas 22.12.2015 roku pozostawiając ogromną dziurę w sercu wszystkich, którzy się nią opiekowali i walczyli o jej życie… Bunia miała za sobą wyjątkowo smutną historię – prawie 80% swojego życia spędziła z łańcuchem wrośniętym w szyję… Jednak nie poddała się i potem żyła wiele dni na kredyt, bo uparła się i walczyła – o każdy dobry dzień. Walczyła tak przed blisko 3 lata. Dla załogi fundacji pozostała symbolem nadziei, że warto – dla wspólnych dni. Dni, podczas których czuła się kochana i szczęśliwa.

Na ostatniej fotografii widnieje Odys. Trafił on pod opiekę fundacji w styczniu 2015 roku. Z dnia na dzień jego życie uległo zmianie o 180 stopni. Właścicielka porzuciła go z powodu wyjazdu za granicę kiedy miał 12 lat. Okropnie znosił pobyt w hotelu… Całe szczęście zdążył znaleźć kochający dom. Adoptowali go wspaniali ludzie, którzy nie wystraszyli się jego wieku i kochają z całych sił 🙂

Pokaż wiecej

Dominika Drobiazg

Kocham psiaki odkąd pamiętam. Moją misją jest zachęcanie do adopcji psów starszych i niepełnosprawnych. Chcę łamać psie stereotypy i pokazywać rzeczywistość. Jestem ogromną melomanką, działam w ruchu rekonstrukcji historycznej już 7 lat. Zawsze znajdę wolną chwilę na wypad w góry.

Powiązanie artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button